Poproszono mnie o napisanie kilku słów na temat poczucia winy.

Poczucie winy przeżywamy wtedy, gdy wyrządzimy komuś krzywdę. Wówczas jest to uczucie naturalne, adekwatne do sytuacji. Często jednak zdarza się, ze czujemy się winni chociaż nikt przez nas nie ucierpiał.

Chciałabym tutaj skupić się na niezawinionym poczuciu winy. Co może być jego źródłem?

 

Zdarza się, że odczuwamy czyjąś winę nie zdając sobie z tego sprawy.

Jesteśmy jakby w rezonansie ze sprawcą i przeżywamy jego stłumione uczucia. Doświadczamy tego, co zepchnął do nieświadomości. Cały mechanizm dzieje się poza świadomością i kompletnie nie rozumiemy, dlaczego tak łatwo wpadamy w poczucie winy. Możemy nawet nie znać żadnej rodowej historii związanej z ofiarą i sprawcą.

Przykład:  kiedy kobieta usunęła dziecko, wtedy córka lub wnuczka bierze tę winę na siebie. Zdarza się, że płaci za winę matki swoim zdrowiem lub powodzeniem. Kiedy choruje albo nie spełnia się w miłości, wtedy składa siebie w ofierze w imieniu matki czy babki. W duszy mówi do przodkini : „pokutuję za ciebie. Lepiej ja niż ty”. Dzieje się tak nawet wtedy, kiedy nie wie o aborcji w rodzinie.

 

Czasem czujemy się winni, gdy uważamy, że jesteśmy w lepszej sytuacji niż inni.

Kiedy mamy zmarłe, usunięte, poronione, chore czy niepełnosprawne rodzeństwo, trudno nam żyć. Tęsknimy za utraconym rodzeństwem i brakuje nam sił, aby żyć w pełni i osiągać sukcesy. Im lepiej nam się wiedzie, tym bardziej winni się czujemy wobec zmarłego lub chorego rodzeństwa. Wydaje nam się, że skoro żyjemy a oni nie to jesteśmy w lepszym położeniu. Trudno jest udźwignąć życie i szczęście, gdy innym nie było dane cieszyć się życiem. Najbardziej dotyczy to abortowanego rodzeństwa. Skoro komuś nie dano szansy żyć, my też nie mamy siły przyjąć swojego życia. W psychologii nazywa się to „syndromem ocalonego”. Gdy ktoś „cudem” wyjdzie żywy z katastrofy, w której wielu zginęło, czuje się wobec nich winny, że przeżył.

 

Żródłem poczucia winy może być fakt, że mamy swoje życie czyimś kosztem.

Na przykład jeżeli jedno z małżonków miało pierwszego partnera, który zmarł, drugi małżonek czuje się winny. Ma bowiem swojego ukochanego za cenę życia jego poprzedniego partnera. To poczucie winy przechodzi na dziecko z drugiego związku. Dziecku trudno przyjąć dar życia za tak wysoką cenę. Żyje bowiem dzięki temu, że pierwszy małżonek rodzica zmarł. Bywa, że dziecko nieświadomie sabotuje swoje życie chorując, ulegając wypadkom, popadając w uzależnienia czy sprowadzając na siebie inne nieszczęścia. Działa to nieświadomie, zatem trudno się przed tym obronić.

 

 

Także kiedy matka umiera przy porodzie lub trwale traci zdrowie, wtedy dziecku trudno się zgodzić na taką cenę swojego istnienia. Czuje się winne i w głębi duszy chce umrzeć.

Dzieci biorą na siebie także winę za rozpad związku rodziców. Gdy rodzice pozostają w konflikcie, przeżywają kryzys lub rozstają się, dzieci obwiniają się za ten stan rzeczy.

 

Poczucie winy niosą także rodzice, których dziecko umarło, choruje przewlekle lub cierpi w wyniku niepełnosprawności. Tym bardziej, gdy strata czy choroba ma podłoże genetyczne. Rodzic czuje się winny, że „przekazał” dziecku chorobę , choć nie ma w tym jego faktycznej winy. Bywa tak, że w akcie pokuty rodzic chce umrzeć. Żyjące dziecko wyczuwa ruch rodzica do śmierci i postanawia go wyprzedzić.  Mówimy wtedy o dynamice „lepiej ja niż ty”. Wszystko dzieje się całkowicie poza świadomą wolą i wiedzą zainteresowanych.

 

W rozpuszczeniu poczucia winy pomagają ustawienia. Czasem także potrzebna jest psychoterapia. Wracamy do wydarzenia, które jest przyczyną poczucia winy i uzdrawiamy emocje u źródła. Wiąże się to z rezygnacją z własnej omnipotencji,  pokorną zgodą na bezsilność wobec czyjegoś losu czy czyjejś śmierci. Uzdrowienie polega na przyjęciu swojego życia za cenę, którą inni za nie zapłacili. Zamiast pokutować zobowiązujemy się żyć na 100 % także ku czci tych, wobec których czuliśmy się winni.  

 

Małgorzata Rajchert-Lewandowska