Pewna kobieta przyszła na warsztat ustawień z problemem w relacji z mężem. W ustawieniu odsłoniło się usunięte dziecko. Kobieta zaprzeczyła, że dokonała aborcji. Ustawienie „zamarło” i zostało przerwane. W przerwie warsztatu podeszła do mnie i powiedziała, że bała się przyznać do aborcji. Obawiała się oceny ludzi. Kiedyś na jakichś zajęciach usłyszała od prowadzącego, że kobiety, które usunęły ciążę to „mordercze matki”.  Powiedziała „nie chcę, żeby ludzie patrzyli na mnie i myśleli: „mordercza matka”.

Mocne słowa. Czy neutralne? Czy na pewno nie zawierają w sobie osądu? Czy pomagają?

Łatwo jest nam współczuć usuniętym dzieciom. Są bezbronne. Trudniej z tą samą miłością popatrzeć także na matkę. Zapominamy, że aborcja jest traumą także dla matki. Często potępiamy matkę. Kiedy zaś osądzamy, tracimy z oczu także usunięte dziecko. Nie widzimy, że dziecko tęskni za matką. Ono ją kocha. Dziecko nie chce jej nieszczęścia ani pokuty. Pragnie jedynie zostać zobaczone, uszanowane i uznane jako życie. Można niekiedy odnieść wrażenie, że zmarłe dziecko nie może pójść dalej, dopóki matka go nie zobaczy. Jakby „utknęło między światami”.

Czy osądzając matkę pomagamy jej dotrzeć do dziecka? Czy oceny służą dziecku? Czy wtedy działamy w służbie miłości ?

Potępiając sprawiamy, że kobieta słabnie i nie ma siły popatrzeć na swoje dziecko. Czuje się winna i wewnętrznie chce umrzeć.

Podobnie, kiedy usprawiedliwiamy czyn i mówimy ”nic się nie stało”, tracimy z oczu i dziecko, i matkę.  Dlaczego matkę? Nie widzimy dramatu, który rozgrywa się w jej duszy.  Wzmacniamy ją w mechanizmach zaprzeczenia i  wyparcia. Matka pozostaje odcięta od bólu i słaba. Nieświadoma bólu niesie winę, za którą będzie miała przymus odpokutować. Pokuta jest równie ciężka co czyn. Kobieta najczęściej uderza w swoje zdrowie i w bliskość.  Aborcja często oznacza też koniec związku z ojcem dziecka. Kobieta i mężczyzna mogą pozostać razem, ale nie są już blisko. Widać to zwłaszcza w sferze intymnej. Partnerów rozdziela  poczucie winy. Prawie zawsze jest ono nieświadome.

W ustawieniach widzimy, że trauma aborcji dotyka wszystkie kobiety, niezależnie od tego czy są świadome straty, czy nie. Dotyczy wszystkich niezależnie od wykształcenia, światopoglądu, wyznawanej religii, sympatii politycznych. Dotyczy również ateistek, wojujących feministek, zwolenniczek aborcji …  Dotyczy wszystkich.

Aborcja wynika z podstawowej niewiedzy matki, że zabija życie. Najczęściej matki myślą w kategoriach:  „to tylko zarodek, to jeszcze nie człowiek, to tylko zlepek komórek”…  Jednak na głębokim poziomie każdy z nas wie, że  istota ludzka żyje od poczęcia.  Dlatego nawet tabletka wczesnoporonna może działać na duszę matki podobnie jak aborcja. Kobieta chce się za ten akt ukarać. Jest on jak „NIE” powiedziane życiu. Za to „NIE” matka płaci wysoką cenę.  Płaci własnym powodzeniem, osobistym szczęściem, czasami nawet zdrowiem.

Dlatego nie wolno nam oceniać! Nie wolno też lekko, bez refleksji mówić o aborcji! Nawet w myślach a co dopiero w słowach. Nasze działania, słowa i myśli stwarzają świat. Bierzmy za nie odpowiedzialność.

 

Jak pomóc matce? Rozwiązaniem jest otwarte serce zarówno do  dziecka jak i do matki.

Od 18 lat pracuję ustawieniami. Nie ma warsztatu, na którym nie pojawiłaby się kobieta, która usunęła dziecko.  Kiedy uważnie patrzę na taką kobietę, widzę, że w ukryciu niesie ból. Ów ból ciągnie ją do śmierci, do utraconego dziecka.  Matka broni się przed nim stosując usprawiedliwienia, racjonalizacje, złoszcząc się na partnera…

Kiedy widzę ból matki i widzę dziecko, które czeka na miłość pod nim skrytą, działam w służbie pojednania. Wtedy matka zaczyna patrzeć na usunięte dziecko i dociera do niej, że przerwała życie.  Kontaktuje się z bezsilnością i rozpaczą, bo nie pozwoliła żywej istocie rozwijać się w swoim łonie. Wtedy rodzi się ruch przyciągania między matką a dzieckiem. Trwa on tak długo, aż matka z miłością przytuli dziecko a ono wreszcie zazna błogości w jej ramionach.

Co zatem możemy my, zewnętrzni obserwatorzy? Albo my, żyjące dzieci mające usunięte rodzeństwo? Możemy ukłonić się przed losem dziecka i przed losem matki. Aborcja nierozerwalnie ich połączyła, może nawet na więcej niż jedno życie. Ten ukłon ma niemal duchowy wymiar. To jest akt pokory. To wyraz szacunku do ich losów i do Wyższego Porządku, który za tym stoi. Nie wtrącamy się, nie próbujemy niczego naprawiać, nie osądzamy ani nie współczujemy…

Tym ukłonem mówimy: „TAK.  Właśnie tak to jest. Zostawiam to tu, gdzie jest. Wobec tego co się zdarzyło jestem mała. W obliczu losu matki i losu dziecka jestem mała.”

Kiedy patrzę z miłością na oboje, przyczyniam się do budowania lepszego świata. To świat, w którym każdy ma swoje miejsce, niezależnie od tego co zrobił i kim był. To świat, do którego wszyscy przynależą na tych samych prawach: ten, któremu nie dane było ujrzeć światła dnia i ten, kto dźwiga swoją winę.

 

Małgorzata Rajchert-Lewandowska