Ostatnio przytoczyłam słowa Berta Hellingera kiedy można robić ustawienie a kiedy nie:
Nie można traktować ustawień jako okazji do przepracowania czegoś.
Nie można robić ich z ciekawości, żeby zobaczyć, co takiego dzieje się w naszej rodzinie.
Bez poważnego problemu, bez konkretnej przyczyny nie wolno robić ustawienia. Praca jest najbardziej stosowna wtedy, kiedy chodzi o życie i śmierć.
Wówczas objawia się powaga sytuacji.
Temat budzi kontrowersje. Prowokuje do zadawania pytań: Po czym rozpoznać czy sprawa jest ważna czy mniej ważna? Kto ma wydać werdykt odnośnie powagi problemu? Terapeuta? Czy wolno prowadzącemu oceniać wagę problemów klienta?
Postaram się odpowiedzieć.
Jak rozpoznaję czy temat jest poważny i czy mogę pracować?
Prowadzący ustawienie czuje czy temat jest poważny czy nie. Przynajmniej powinien czuć. Jak? Opiszę jak to robię. Kiedy klient siada obok mnie zanim zacznie się ustawienie, podłączam się pod jego nieświadomość (duszę ). Nie pytam przy tym o nic. Trwamy tak razem w ciszy. Czasem klient mówi jedno słowo lub zdanie i wówczas czuję czy temat, który zgłasza jest dla niego ważny czy nie. Podkreślam- czy jest ważny dla klienta a nie dla mnie. Nie oceniam tego, według własnego widzi mi się. Mówiąc językiem Berta – wchodzę w rezonans z duszą klienta i czuję to co on.
Dzięki temu wiem.
Nie chodzi o to, jakby się niektórym mogło wydawać, co klient mówi i jak formułuje problem. Nie kieruję się słowami ani tzw. mową ciała. Nie decyduję „z głowy”, że z tym problemem pracujemy a z tamtym nie. Wczuwam się w klienta i wtedy wiem, co się dzieje na poziomie nieświadomym np. że ciągnie go do śmierci, albo ma napady lęku, albo boi się ludzi, albo tłumi agresję, albo niesie ciężar za kogoś itp. itd. Czuję także jego gotowość do pracy.
Niekiedy to co klient mówi i to co czuję z pola jako terapeutka nie pasuje do siebie. Wsłuchuję się w informację, która przeze mnie przepływa. Na drugim miejscu biorę pod uwagę to, co klient próbuje nazwać.
Niektórzy siadają obok mnie i nie mówią zupełnie nic. Ani jednego słowa. Moim zadaniem jest „podłączyć się ” pod pole i wtedy wiem, gdzie jest systemowy „nieporządek”. Doskonale wówczas czuję czy klient bierze odpowiedzialność za swoją zmianę, czy też czeka aż ja i grupa zrobimy coś za niego. Nie pytam o nic, żeby nie sugerować się faktami z życia rodziny.
Tak pracował Bert Hellinger ostatnie 10- 15 lat. Na miarę moich umiejętności staram się podążać za nim.
Małgorzata Rajchert-Lewandowska
*Tytuł tego tekstu to słowa Berta Hellingera