Gdy ktoś przychodzi, aby ustawienie zmieniło drugiego człowieka  

Niekiedy ludzie używają ustawień do wzmacniania wewnętrznego systemu zaprzeczeń. Przychodzą na ustawienia nie po to, żeby zmieniać siebie i pracować z własnymi ograniczeniami. Podejmują się ustawienia w nadziei, że ono zmieni ich bliskich. Przykład: kobieta chce ustawić agresję męża, by w związku zapanował spokój. Albo: kobieta zgłasza problem alkoholowy partnera, żeby wyrwać go ze szponów uzależnienia.

Jeżeli jako prowadząca przyjęłabym takie zgłoszenie, to przytaknęłabym fałszywemu wyobrażeniu, że ustawieniami możemy wpływać na innych. Podsyciłabym nadzieję klientki na zmianę postępowania bliskiej osoby.

Jaki mamy realny wpływ na innych?  

Ustawianie czyjegoś problemu wzmacnia dziecięce myślenie o własnej omnipotencji. Dzieci przeceniają swój wpływ na dorosłych. Kiedy rodzice mają problemy albo rozstają się, dzieci szukają winy w sobie. Biorą odpowiedzialność za nastrój i zachowania rodziców. Wierzą, że składając siebie w ofierze mogą wybawić rodziców z kłopotów i odmienić ich los.

Jednak, kiedy dorastamy rozumiemy jak niewielki jest zakres naszego wpływu na innych. Zaczynamy pojmować, że mamy wpływ tylko na siebie. Zmiana zachowania innych wobec nas bywa jedynie skutkiem zmiany naszego nastawienia do nich.

  • Im bardziej czujemy się odpowiedzialni za własny wewnętrzny stan, za własne myśli, zachowania i sytuację, w której jesteśmy, tym bardziej oddajemy odpowiedzialność innym za ich myśli, słowa i działania.
  • Im lepiej czujemy się sami ze sobą, tym inni czują się lepiej w naszej obecności. Im mniej mamy złości na siebie i poczucia winy, im bardziej rozumiemy własne uczucia i potrzeby, tym bardziej szanujemy siebie i innych.

Wówczas jesteśmy wyrozumiali wobec innych a jednocześnie nie bierzemy na swoje barki ich problemów.

Primum non nocere

Dlaczego zgoda prowadzącego ustawienie na zgłoszenie „chcę ustawić agresję męża” robi żonie krzywdę?  Podtrzymuje jej magiczną wiarę w to, że może zmienić męża. Utwierdza ją w poczuciu winy i odpowiedzialności za agresję męża.

Każdy z nas ma własną historię, dzieciństwo, traumy. Wyłącznie sami możemy przekroczyć własny ból, osobiste ograniczenia i pracować ze swoim umysłem. Nikt nie posiada takiej mocy, żeby wkraść się do czyjegoś umysłu i bez jego aktywnego udziału wyprostować ścieżki jego myślenia.

Nie masz wpływu na picie i agresję męża. Pytanie „co jeszcze mogę zrobić, żeby się zmienił?” jest niewłaściwe. Wzmacnia mechanizm współuzależnienia. Stoi za nim ukryte założenie, że twój dobrostan uzależniony jest od męża. Oddajesz swoje szczęście w jego ręce.

Zamiast pytać: „co mam zmienić w sobie, żeby przestał pić”, powinnaś zapytać siebie:

  • Jak się czuję w tym związku?
  • Co się ze mną dzieje jeśli w nim pozostaję?
  • Wreszcie: „co mogę zrobić, żeby być szczęśliwsza zakładając, że mam wpływ tylko na siebie?”

Tu może pojawić się odpowiedź: „powinnam odejść”. Możliwe, że to jest najzdrowsza i właściwa odpowiedź.

Czy chcesz towarzyszyć komuś w jego upadku?

Jednak wielu wyznawcom pseudo duchowości i New Age ta odpowiedź może się nie spodobać. Sądzą, że jeżeli będą się „rozwijać”, otwierać serce na partnera, wysyłać mu światło…itp. to partner się zmieni. Nie na tym jednak polega prawdziwy wewnętrzny rozwój. Przeciwnie, to nie jest żaden rozwój a egoistyczna potrzeba wywołania zmiany w partnerze. Pod przykrywką pracy nad sobą szukam sposobu, żeby na niego wpłynąć. To zakamuflowana próba ucieczki od odpowiedzialności za własne życie i samopoczucie.

  • Dlaczego? Bowiem wzięcie odpowiedzialności polega na ratowaniu i chronieniu siebie.
  • Jak? Poprzez odejście od agresywnego partnera.

Ten, kto prawdziwie się rozwija, staje się samodzielny i rozumie własne potrzeby. Ten czuje niszczące działanie związku, w którym jest przemoc i uzależnienie. Ten, kto naprawdę jest świadomy widzi, że w takim związku hoduje w sobie potwora. To jest relacja, w której dwoje leci na dno. Nie ma nic szlachetnego w towarzyszeniu komuś w jego upadku.

„Źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz”

Niestety, łatwiej zajmować się innymi niż sobą. Zdumiewające, że wyraźniej widzimy źdźbło w czyimś oku niż belkę w swoim. Wkładamy nieraz całą życiową energię w bezsensowną próbę uzdrowienia innych. Czasem marnujemy na to całe życie.

Ustawienia wymagają gotowości do wzięcia odpowiedzialności za swoje szczęście. Niekiedy jednak zdarza się, że po ustawieniu zmienia się zachowanie naszych bliskich. Dzieje się tak wyłącznie dlatego, że my się wewnętrznie zmieniliśmy. Oddaliśmy im ich odpowiedzialność, spojrzeliśmy na nich inaczej, z większą empatią, poczuliśmy się niezależni. Zmiana innych wobec nas jest wówczas „efektem ubocznym” naszej pracy nad sobą. Głównym zaś celem owej pracy jest większa samoświadomość oraz pełniejszy dostęp do własnych zasobów.

Małgorzata Rajchert-Lewandowska