Czasem przysyłacie podobne pytania:

„Małgosiu, byłam u Ciebie na ustawieniach i bardzo mi pomogły, za co jestem b. wdzięczna. Mój tata jest po wylewie. Jest częściowo sparaliżowany i nie chodzi. Jest też dializowany. Nie chce się leczyć i załamał się swoim stanem zdrowia. Odmawia jedzenia. Odmawia też spotkania z psychologiem. Mówiłam mu o Tobie, ale na razie odmawia spotkania. Czy mogę coś zrobić?”

To trudne doświadczenie. Czujemy ból, kiedy patrzymy na cierpienie bliskiej osoby. Bezradność jest trudna do wytrzymania. Konfrontujemy się z faktem, że nie zostało nam razem dużo czasu. Próbujemy uciekać od tej myśli i szukamy rozwiązań. To nas oddala od bliskiej osoby. Ona także cierpi widząc, że jej stan i odchodzenie sprawia nam ból. Niekiedy się złości, gdy namawiamy ją na leki i próbujemy zachęcać do życia. Czuje się opuszczona i nierozumiana. Powoli odchodzi, a bliscy zdają się tego nie widzieć i zaprzeczają.

Co możesz zrobić? Być obecny z miłością. Nic więcej nie możesz.

Kiedyś znałam kobietę, której poważnie chora na cukrzycę mama zrezygnowała z życia. Popadła w depresję i nie chciała się leczyć. Zapadała się w sobie a moja znajoma rozpaczliwie próbowała ją ratować. Motywowała ją do leczenia prośbą i groźbą. Szukała sposobów jak wzbudzić w matce wolę życia.
Po roku matka umarła. Moja znajoma powiedziała do mnie „zmarnowałam podarowany nam czas. Walczyłam z nią i obie byłyśmy w tym samotne. A mogłam z nią po prostu być. Słuchać i towarzyszyć.”

 

Nie mamy wpływu na wolę życia naszych rodziców. Wiara, że możemy ich uratować, jest dziecięca. Osłabia wszystkich.

Pamiętam, jak kiedyś pojawiła się na warsztacie u Berta Hellingera para. Ona ciężko chora na nowotwór z przerzutami. Bert popatrzył na nich i powiedział: „zachód słońca może być najpiękniejszym momentem w ciągu dnia”
Do dzisiaj czuję wzruszenie, kiedy przypominam sobie tamtą chwilę.

Nie przegap zachodu słońca. Może być prezentem.