Przedwczoraj rozmawiałam o ustawieniach ze znajomym psychoterapeutą. Mówiłam, że nie każdy jest gotowy na ustawienia i że Bert niekiedy odmawiał ludziom przeprowadzenia pracy. Znajomy zauważył, że jest to niesprawiedliwe a nawet nieuczciwe, kiedy klient płaci pełna cenę za warsztat, a potem nie dostaje usługi ani zwrotu pieniędzy.
Odpowiedziałam, że doskonale rozumiem jego obiekcję. Też mam tu trudność. Z jednej strony, jeżeli odmówiłabym, powinnam oddać wpłatę. Z drugiej strony, jeżeli oddałabym wpłatę a odmówiłam z braku miejsc zapisu innym osobom, to te osoby i ja jesteśmy stratni.
Rozwiązuję to w ten sposób: Kiedy ktoś przesyła zgłoszenie, proszę, żeby zapoznał się z warunkami uczestnictwa i moim artykułem oraz filmikiem na blogu -„jak się przygotować do ustawienia”. Zarówno w warunkach uczestnictwa jak i w artykule piszę, że powinno się najpierw być obserwatorem. To pozwala poznać metodę i pomaga sprawdzić czy jest się zdecydowanym na taką pracę. Uprzedzam ludzi, że skok na głęboką wodę jest ryzykowny.
Co ryzykuje Uczestnik? Płaci za ustawienie spore pieniądze a ono może niewiele pokazać lub człowiek może nie umieć przyjąć tego, co się odsłoni. Często ludzie biorą to pod rozwagę. Niektórzy jednak przychodzą nie gotowi na takie emocje i wtedy wszyscy mamy kłopot. Zwykle jednak robimy mały krok a kiedy ustawienie nie idzie, klient sam widzi, że to dla niego za dużo.
Z figurkami jest łatwiej – umawiam się tylko przez telefon. Autorów maili i wiadomości proszę, żeby do mnie zadzwonili. W rozmowie zawsze pytam o doświadczenie grupowe. Jeżeli ktoś nie był na warsztatach i nie ma doświadczenia z metodą, odsyłam go na warsztat jako obserwatora. Nie pracuję z ludźmi, którzy znają metodę tylko z książek i opowieści. To ogromnie frustrujące, kiedy ktoś zapłacił za ustawienie 300 zł, zarezerwował miejsce a niczego nie czuje i porusza się tylko na poziomie „głowy” czyli koncepcji. Może go to zniechęcić do ustawień jako metody a szkoda. Mam długą kolejkę osób czekających na konsultację – około 4 miesiące, zatem zmarnowana sesja jest dużą stratą nie tylko dla zainteresowanego, ale też dla tych, którzy czekają.
Jak każdy terapeuta lubię mieć efekty. Cieszy mnie, gdy ustawienie przynosi zmianę. Dlatego bardzo często zniechęcam ludzi do figurek i zachęcam, żeby najpierw poczynili wysiłek przyjścia na warsztat. Niekoniecznie do mnie. Tam, gdzie im wygodniej. Przyjaciółka i mąż śmieją się ze mnie, że działam wbrew swojemu interesowi. Ale to nie jest prawda. Chcę uniknąć frustracji obu stron. Wolę pracować mniej, ale z gotowymi do tej pracy ludźmi. Dlatego porażają mnie pomysły w stylu „chcę kupić ustawienie mężowi, siostrze czy przyjaciółce”. Nie mam zgody na komercjalizowanie ustawień, pracę z każdym tematem i z każdą osobą, która się zgłosi. Jako psychoterapeuta rozumiem, że ustawienia nie są panaceum na wszystkie problemy.
Małgorzata Rajchert-Lewandowska