Bert Hellinger prowadząc ustawienia niewiele wyjaśniał. A jeśli już, to język, którego używał był trudny, niemal biblijny, ze świata mistyki. Trzeba go „odczuwać” a nie „rozumieć”. Trudno go zrozumieć bez doświadczenia w ustawieniach. Stąd tak wiele niezrozumienia i nieporozumień.
Bert, niczym duchowy mistrz w średniowiecznym Tybecie chciał, żeby jego uczniowie na drodze praktyki sami rozwinęli wgląd. Aby sami odkryli o co chodzi w ustawieniach. Nie karmił naszego intelektu.

 

Jak pracował Bert Hellinger?

Z zewnątrz wyglądało to następująco: Ktoś siadał obok Berta. Trwali w ciszy i skupieniu. Po czym Bert mówił na przykład: „ciągnie cię do śmierci”. Mocne! Skąd wiedział? Miał nadnaturalny dar?
W tamtym okresie wielu sądziło i ja także 😉, że Hellinger ma dar jasnowidzenia. Teraz wiem, że po prostu rozwinął empatię. Nazywał to „wchodzeniem w harmonię z duszą klienta”. Terapeuci, którzy wiele lat pracują ustawieniami rozwinęli ten poziom współodczuwania.
Kiedy wczuwam się w klienta widzę wewnętrznie co przeżywa, czuję jego stłumione emocje. Nie ma w tym żadnej magii.

 

Czym zatem jest „czucie pola”?

Jest odczuwaniem emocji i uczuć klienta oraz wszystkich reprezentantów.
Reprezentanci wchodzą w pole i porywa ich ruch. Paliwem dla tego ruchu są nieprzeżyte emocje pochodzące z traum. Wyćwiczony terapeuta nie musi nawet pytać reprezentantów co czują, bo odczuwa razem z nimi. Jeśli zaś nie ma dużego doświadczenia lub nie jest pewien, to pyta co czuje reprezentant.

 

„Czucie pola” jest podążaniem za „energią”. Czym jest ta energia? Nazywamy ją czasem „poruszeniami duszy”. To nic innego jak uczucia. Najczęściej stłumione, które teraz, w bezpiecznych warunkach mogą ujrzeć światło dzienne. Mogą zostać uwolnione i przekształcone w spokój.

Każdy ruch każdego reprezentanta napędzany jest tą „energią”. Ustawienie trwa tak długo, jak długo klient jest w kontakcie z tym co się dzieje. Zatrzymuje się, kiedy klient wewnętrznie blokuje uczucia (odcina się).

Pojawiają się tez „słowa mocy”. To nie są zaklęcia, jak się niektórym klientom mogłoby wydawać. To zdania, które są w służbie czucia. Pomagają klientowi uwolnić stłumione uczucia i coś sobie uświadomić. Terapeuta wypowiada je będąc w stanie współodczuwania z klientem. Dlatego niezbędne jest skupienie terapeuty, żeby mógł czuć to, co płynie z pola.

pomoc dla osób po traumie wojennej

A co z interpretacjami?

Czucie nie jest jasnowidzeniem ani interpretacjami. Chociaż oczywiście te pojawiają jako następstwo odczuwania. Pojawiają się, kiedy wszyscy obecni są skupieni, w stanie medytacji.

 

Z upływem lat jestem coraz ostrożniejsza w kwestii interpretacji. Łatwo się tu pomylić. Choć często reprezentanci ewidentnie pokazują, że chodzi np. o gwałt, morderstwo, aborcję, utratę dziecka itp. Wtedy pytam czy klient zna taką historię. Nazywam głośno to, co widzę. Jeśli wgląd jest trafny, to porusza klienta i ustawienie płynie. Jeśli klient nie zna faktów, to pracujemy na procesie.

 

Bert pod koniec życia pracował całkowicie na procesie, bez żadnych faktów i interpretacji.
Jednak takie całkowite wyłączenie „rozumu” i podążanie za ruchem duszy i Ducha, bez faktów wymaga dużego doświadczenia Klientów, reprezentantów i terapeuty.

 

Dlaczego praca bez faktów i interpretacji jest trudna?

Klientowi trudno np. pożegnać się ze zmarłym czy przyjąć osobę wykluczoną jeśli nie wie kim ona jest. Praca na procesie, bez faktów wymaga puszczenia koncepcji. Zgody na niewiadomą, na niepewność czyją historię pokazują reprezentanci.
My, terapeuci dochodzimy do tego latami. Kiedyś nie umiałam tak pracować. Bałam się puścić kontrolę.

 

Takich naprawdę cichych prac, BEZ ANI JEDNEGO słowa doświadczam tylko, kiedy prowadzę warsztaty dla terapeutów lub doświadczonych uczestników. Oni mają za sobą trening „czucia” ciała, odwagę wyrażania emocji, zdolność puszczenia koncepcji. Nie boją się energii, które przepływają przez nich. Niczego nie hamują. Umieją wyłączyć rozum. Jak mawiał Bert: wchodzą puści do ustawienia, bez zamiaru i bez lęku.

Małgorzata Rajchert-Lewandowska 

Kopiowanie wymaga podania źródła.