Zdarza się, ze ktoś przychodzi na ustawienia powodowany dziecięcą ciekawością. Żeby odkryć jakąś intrygującą tajemnicę przodków. Trochę jak małe dziecko, które z bijącym sercem otwiera po kryjomu tajemniczą szkatułkę mamy.
Albo ktoś przychodzi jak do teatru. Żeby przeżyć coś ekscytującego. Bo przyjaciółka była i powiedziała, że to lepsze niż Oskarowy film.
Albo przychodzi, żeby w historiach przodków szukać dla siebie usprawiedliwienia. Zamiast wziąć swoją odpowiedzialność.
Tymczasem Dusza rodziny odsłania przed nim jego traumę, na przykład własne abortowane, niepożegnane dziecko. Co się wtedy dzieje? Złość, którą czuje do siebie, przekieruje na prowadzącego ustawienie. Bo odsłoniło się coś, czego nie chce widzieć.
Zdarzyło mi się, że ktoś chciał znaleźć przyczynę swojego cierpienia w historii rodziny. Co się pokazało? Jego własne usunięte dziecko. Pisał potem o mnie na jakiejś grupie niestworzone i całkowicie fantastyczne rzeczy. Szukał potwierdzenia, że ustawienie zostało „źle poprowadzone”.
Dlatego zastanów się 1000 razy zanim zdecydujesz się na ustawienie. Nie robi się ustawienia dla zabawy ani z pustej ciekawości. Tak jak nie robi się operacji serca, żeby sprawdzić czy bije miarowo.
Małgorzata Rajchert-Lewandowska