Dzieci są połączone z rodzicami. Objaw dziecka bywa związany ze stłumionymi emocjami rodzica. Często ma też związek z napięciem w relacji między rodzicami. Dlatego należy pracować z rodzicami. Praca z samym dzieckiem jest błędem. Podam przykład, żeby zobrazować jak to działa.
Na psychoterapię przyszła rodzina. Mama i dwójka dzieci. Psycholog szkolny polecił matce psychoterapię ze względu na zachowanie dzieci. Nastoletni syn wszczynał bójki w szkole i wdał się w „złe towarzystwo”. Zaś córka młodsza o dwa lata, wzorowa uczennica była zupełnie wycofana, unikała koleżanek. Alienacja dziewczynki rzucała się w oczy szczególnie na przerwach. Kiedy dzieciaki śmiały się i bawiły w grupkach, ona siedziała z boku zupełnie sama. Nauczyciele zaobserwowali, że coś jest nie tak, że dziewczynka jest samotna, nie wchodzi w relacje i jest smutna. Wychowawczyni zgłosiła sprawę do psychologa szkolnego, który odezwał się do mamy i zasugerował psychoterapię rodziny. I trafili na terapię do mnie. Mieliśmy zaledwie kilka spotkań. Co się okazało w tej terapii?
Okazało się, że rodzice rozwiedli się kilka miesięcy temu. Ojciec rok wcześniej odszedł do innej kobiety i nie utrzymuje kontaktu z dziećmi. Podczas rozmów indywidualnych z mamą dowiedziałam się, że odejście męża było dla niej ciosem. Czuła się odrzucona, nieatrakcyjna, samotna. Próbowała rozmawiać z dziećmi, ale te były na nią zamknięte. Nie chciały rozmawiać o rozstaniu rodziców. Matka wywnioskowała, że obwiniają ją za odejście ojca. Sama też uważała, że nie była wystarczająco dobrą żoną, skoro odszedł do innej. Była przekonana, że dzieci mają do niej żal, więc wycofała w poczuciu winy. Uznała, że jest beznadziejną matką. Informacja ze szkoły o kłopotach dzieci dobiła ją i wzmocniła negatywne myśli na swój temat. Pierwszą sesję sam na sam ze mną przepłakała.
Płakała, że w szkołach przecież nie uczą, jak być dobrą mamą a ona jest beznadziejną mamą i jedyne co umie robić i co dobrze robi to zarabianie pieniędzy. Jedyne co jej przychodzi łatwo to pieniądze. Ma biznes, który z sukcesami rozwija. Postanowiła zatem, że skoro jest beznadziejną mamą a umie zarabiać pieniądze, to będzie zarabiać, żeby dzieci miały dobry start w życie. Dbała o nie opłacając prywatną szkołę, zajęcia pozalekcyjne, finansowała podróże, naukę języków itd. Powiedziała: „skoro nie umiem być lepszą mamą, to przynajmniej zainwestuję w ich rozwój.” Efekt był taki, że kobieta pracowała od świtu do nocy. Nie było jej w domu całe dnie. Wracała późnym wieczorem, kiedy dzieci już spały. W weekendy, jeżeli akurat nie pracowała to odsypiała tydzień pracy.
A jak sytuacja wyglądała z perspektywy dzieci? Okazało się, że dzieci czuły się opuszczone przez matkę, zupełnie zaniedbane. Ich rzeczywistość wyglądała następująco: przez rozwód rodziców zawalił im się świat. Rodzice się rozstali. Ojciec odszedł i zniknął z ich życia. Przestał się z nimi kontaktować, nie odwiedza ich, milczy.
Mama także zniknęła z ich życia. Zaczęła pracować jak szalona. I one zostały same ze swoim bólem. Czuły się podwójnie odrzucone. Straciły ojca i mamę. Córka zareagowała nastrojem depresyjnym a syn z natury bardziej buntowniczy zaczął być agresywny. Dawał się we znaki nauczycielom i kolegom.
Co się wydarzyło w terapii? Mieli okazję wzajemnie się usłyszeć. Mama dowiedziała się, że dzieci nie zamknęły się na nią a nie umiały i nie chciały rozmawiać. To był ich sposób radzenia sobie z dramatyczną sytuacją jaką był rozwód rodziców. Nie chciały też obciążać mamy swoją rozpaczą. Widziały, że mama jest przygnębiona, bo tata zakochał się w innej i odszedł. Postrzegały matkę jako stronę poszkodowaną, więc nie chciały jej dokładać zmartwień. Zatem zamknęły się w sobie. Mama miała okazję usłyszeć, że dzieci na nią czekają, potrzebują jej i tęsknią. Wcale nie uważają jej za złą mamę. Terapia potoczyła się w taki sposób, że dzieci miały okazję wyrazić to wszystko co czuły. Płakały w ramionach mamy, żeby wreszcie odreagować ból rozwodu rodziców, na co wcześniej nie było miejsca. Miały szansę zobaczyć, że ona jest na tyle silna, żeby wytrzymać ich emocje. Doświadczyły wsparcia od mamy. Tego, że jest obecna i widzi dzieci.
Mama wzmocniła swoje poczucie wartości i postanowiła w imieniu dzieci skontaktować się z ich ojcem. Zdecydowała się być rzeczniczką dzieci w relacjach z ojcem. Zadzwoniła do byłego męża prosząc go, żeby się do nich odzywał. Powiedziała, że na niego czekają, potrzebują go i bardzo tęsknią. Stało się jasne, że ojciec czuł się winny wobec dzieci, że opuścił ich matkę. Uciekał od nich, gdyż bał się konfrontacji z ich rozpaczą i zarzutami. Wszystko potoczyło się szczęśliwie. Dzieci odzyskały rodziców i uspokoiły się. Objawy które przyprowadziły rodzinę na terapię zaczęły się uspokajać i ustępować.
A teraz wyobraźcie sobie gdyby taką dziewczynkę czy tego chłopca wysłać na indywidualną terapię do psychologa. Co by to dało? Zamiast powiedzieć matce jak się czują mówiłyby terapeucie, że jest im źle, że są samotne, bo mama ciągle pracuje a ojciec zniknął. Dzieci jedynie „odwentylowywałyby” swoje napięcie. Matka nie dostałaby szansy na odzyskanie siły i w konsekwencji na wsparcie swoich dzieci. Tu chodziło o pracę z całą rodziną. Kluczem okazało się wzmocnienie matki, żeby przekroczyła swój ból rozstania z mężem i zobaczyła dzieci.
Małgorzata Rajchert-Lewandowska