Przedstawiam Państwu kolejny wpis z serii „Co ustawienia zmieniły w moim życiu. Opowieści Klientów”. Pięknie dziękuję Autorce, za podzielenie się efektami kilkuletniej pracy ustawieniowej. Dziękuję za osobisty, pełen konkretów opis.
„Z ustawieniami hellingerowskimi jestem związana od kilku lat. Uczestniczyłam w kilkudziesięciu pracach jako obserwator lub reprezentant. Miałam także kilkanaście własnych prac. Dotyczyły różnych obszarów mojego życia: relacji z rodzicami, z mężem, pracy zawodowej czy finansów.
Z perspektywy tych kilku lat widzę, że w moim przypadku ustawienia działają. Nie zawsze szybko. Nie zawsze zmiana dotyczy bezpośrednio obszaru, którego dotyczyła praca. Ale działają! Wiem, że tego nie da się udowodnić naukowo, ale intuicja i serce mówią mi, że pozytywne zmiany w moim życiu zawdzięczam ustawieniom hellingerowskim.
Oto najważniejsze z nich:
- Pojednanie z rodzicami
Moje relacje z rodzicami, a szczególnie z mamą, były bardzo trudne. Z ojcem nie rozmawiałam przez kilka lat. Po śmierci mojej mamy czułam żal, ale i ulgę. Nie sądziłam, że można to zmienić, ani nie miałam takiej potrzeby. Ustawienia zmieniały to krok po kroku, wręcz niezauważalnie.
Teraz moje relacje z ojcem są dobre. Widujemy się co jakiś czas, czasem nawet dzwonimy do siebie. Do mamy jest mi dużo bliżej, niż kiedyś. W jednym ćwiczeniu ustawieniowym nawet chwyciłyśmy się za ręce i cieszyłyśmy się swoją obecnością (oczywiście chodzi o reprezentantkę mamy).
- Akceptacja przeszłości, wybaczanie sobie
Ustawienia pokazały mi, że każdy z nas bywa uwikłany w cudzy los. Rezonujemy z przodkami, odtwarzamy ich historie. Dostrzeżenie tego pomogło mi pomogło w łagodniejszym podejściu do siebie i swoich decyzji z przeszłości. Na poziomie intelektualnym oczywiście wiedziałam, że dana decyzja była pewnie najlepsza na dany moment. Ale miałam tendencję, aby się zadręczać i rozważać: co by było, gdyby..
Teraz jest mi łatwiej przyjąć, że to, co przeżyłam, jest przynależne do mojego losu. Być może, biorąc pod uwagę wpływ mojego systemu, nie było innej alternatywy.
- Zgoda na korzenie
Odkąd pamiętam, starałam się odciąć od moich rodziców i rodziny. Starałam się żyć jako „biała karta”. Ustawienia pokazały mi, że takie podejście jest skazane na porażkę. To, co odrzucam – wraca jak bumerang, tylko że w innej formie, np. depresji. Odkryło się przede mną to, co jest w dużej mierze oczywiste: jestem „krwią z krwi” mojej rodziny i nic tego nie zmieni. Paradoksalnie, gdy to wiem, łatwiej mi iść własną drogą.
- Polepszenie relacji z mężem
Kilka moich prac dotyczyło relacji w najbliższej rodzinie. Zobaczyłam wówczas, skąd wypływa źródło problemów. Ujrzałam, że to, co ukryte i niedostępne, wypływa na powierzchnię w formie trudnej do zaakceptowania. Zobaczyłam swoją rolę w konfliktach, które mieliśmy z mężem. Dostrzegłam, że jego działania powodowane były miłością i chęcią chronienia mnie. To bardzo zmieniło sposób, w jaki patrzę na mojego męża.
- Lepsze zrozumienie innych ludzi, większa empatia, lepsza intuicja
Ustawienia dają mi poczucie uniwersalności ludzkiego losu, przy jednoczesnym uznaniu szczęścia czy tragizmu indywidualnych doświadczeń każdego z nas. Kiedyś trudno było mi to połączyć.
Łatwiej jest mi zrozumieć ludzi, gdy mam świadomość tego, że niosą oni swoje trudne rodowe historie.
Będąc wielokrotnie reprezentantem w ustawieniach, przepływały przeze mnie różne, często skrajne emocje. Czasem takie, które (szczęśliwie) są mi obce: np. strach o własne życie ofiary czy wściekłość i poczucie winy sprawcy. Mimo, iż uczucia te mijają po zakończeniu pracy i wyjściu z roli, to zostaje większa empatia i rozwija się intuicja.
- Praca zawodowa
Zajmowanie się pracą zawodową poprzez ustawienia nie było moim priorytetem. Ta część mojego życia zawsze była „zagospodarowana”. Co prawda odczuwałam stagnację i niedocenienie, ale z drugiej strony: nie ma firm idealnych, a moja praca ma bardzo dużo dobrych stron.
Zauważyłam jednak, że pewien schemat się powtarza – niezależnie, w jakiej firmie pracuję, dzieje się coś negatywnego dla mojego stanowiska (i zupełnie niezależnego ode mnie). Nie mogłam „rozwinąć skrzydeł”.
Niecały rok temu zdecydowałam się na ustawienie dotyczące mojej pracy. I wówczas ustawienia zadziałały jak „czarodziejska różdżka”. Wkrótce potem dostałam awans i podwyżkę. Oprócz tego dostałam ciekawe propozycje, które wzbogacają moje CV i otwierają nowe perspektywy. I mogę się nimi zajmować, wciąż pracując na etacie! Nie wymagają bowiem radykalnych zmian, których na razie nie chcę w moim życiu zawodowym.
Napisałam „jak czarodziejska różdżka”, bo tak to wygląda dla postronnego obserwatora. Wiem jednak, że dotarcie do tego momentu wymagało dużo pracy, przede wszystkim nad relacjami z mamą.
- Odwaga do eksperymentów
Ustawienia hellingerowskie otworzyły mnie na nowe doświadczenia. Zawsze interesował mnie rozwój duchowy i praca z ciałem, ale dopiero ustawienia sprawiły, że mam odwagę eksperymentować. Być może dlatego, że każde ustawienie wymaga odwagi, dotarcia do granic, czasem ich przekroczenia. To bardzo poszerzyło moją strefę komfortu.
- Odnowienie relacji w rodzinie
Kilka lat temu zorientowałam się, że nie mam prawie żadnych kontaktów z rodziną (ciotkami, wujkami, siostrzeńcami). W większości przypadków był ku temu jakiś powód – np. konflikt, czy zadawniona uraza. Ale były też osoby, z którymi relacja się powoli rozpadała bez wyraźnego powodu.
Nagle to się zmieniło. Pamiętam dzień, w którym zadzwonił do mnie wujek z zagranicy i mówi: „Wiem, że pomiędzy tobą i ciocią są jakieś smuteczki, ale przyjeżdżamy do Polski i fajnie byłoby się zobaczyć”. Czy też, jadąc w delegację, zadzwoniłam do innej, dawno nie widzianej cioci i umówiłyśmy się na kawę. Bardzo się ucieszyła.
Nie pracowałam bezpośrednio z tematem relacji z dalszą rodziną. Ale ustawienia coś we mnie „udrożniły”.
- Zbliżenie się do kobiet w rodzinie
Odkąd pamiętam, emocjonalnie bliżej mi było do mężczyzn niż do kobiet w mojej rodzinie. Moja babcia i mama zawsze miały o to pretensje „Ty to trzymasz sztamę z ojcem!” Teraz wiem, że los mojej mamy był bardzo trudny i chciałam się od niego odciąć. Ale to sprawiało, że odcinałam się także od innych kobiet w moim rodzie. Gdy to widzę i pracuję nad tym, czuję, jak płynie do mnie kobieca siła i wsparcie.
- Wyjście z depresji
Przez około 10 lat miałam depresję leczoną farmakologicznie. W stanach remisji podejmowałam kilka prób odstawienia leków, ale nieskutecznych. Myślałam, że do końca życia będę brała antydepresanty.
I nagle mój organizm powiedział: Stop. Już nie bierz tych leków. Zaczęłam się po nich źle czuć. Odstawiłam je na próbę. Miałam duże obawy, bo stało się to jesienią, kiedy przeważnie zwiększałam dawkę. I okazało się, że nie są potrzebne! Mam nadzieję, że poprawa jest trwała. Wierzę także, że w dużej mierze jest uzyskana dzięki ustawieniom.
Dziękuję Małgosi, innym terapeutom ustawień, wszystkim reprezentantom i obserwatorom, z którymi dane mi było pracować. Dzięki Wam mogłam napisać ten artykuł! ”