Często ludzie pytają co stoi za tym czy innym problemem.

Na Facebook’u można znaleźć grupy zalewane pytaniami typu: co oznacza ból prawego barku? Co się kryje za niedoczynnością tarczycy?…  itp. itd.  Pytania dotyczą oczywiście systemowych i psychologicznych przyczyn objawów.  Ci, którzy pytają sądzą, że jak otrzymają interpretację np.: „prawa strona ciała oznacza konflikt z ojcem” albo „chora tarczyca to niewyrażone słowa i emocje”, to będą bliżsi rozwiązania swojego problemu.

To jednak nie działa. Dlaczego?

Po pierwsze, zwykle owe interpretacje są generalizacjami. Jak każde uogólnienie są uproszczonym i zniekształconym rozumieniem rzeczywistości.  Są na tyle uproszczone i ogólne, że każdy cierpiący na daną dolegliwość może się z nimi utożsamić. Któż z nas bowiem nie doświadczył problemów z ojcem albo blokady z wyrażeniem siebie w pełni?  Z drugiej zaś strony, czy każdy kto utknął w wewnętrznym konflikcie z ojcem ma dolegliwości prawej strony ciała?

Daleka jestem od przyporządkowywania konkretnych objawów do konkretnych zdarzeń czy osób w rodzie.  Nie przemawia do mnie myślenie, tak powszechne wśród adeptów szkoleń z totalnej biologii, że dany problem został wywołany przez konkretną traumę.   Ponad dwadzieścia lat temu Hellinger próbował szukać uniwersalnych przyczyn konkretnych problemów, ale zarzucił ten pomysł.  Zauważył, że nie ma reguły.   Ja także obserwuję to w ustawieniach i psychoterapii.  

Podam przykład.  Wiele osób cierpi na migrenę. Poruszają ten problem na terapii i ustawieniach.  U jednych migrena będzie związana z niewyrażonymi, stłumionymi emocjami, u innych jej źródłem będzie natłoki spraw i przeciążenie odpowiedzialnością, a jeszcze u innych lęk przed wzięciem odpowiedzialności.  Inny przykład – choroba autoimmunologiczna. Czasem jako jej przyczyna pokazuje się zatrzymana złość do kogoś bliskiego, innym razem dynamika ofiary i sprawcy w rodzie, a jeszcze innym – osobista wina.

Po drugie, wiedza na temat przyczyny problemu to za mało, żeby go przekroczyć.  Zmiana dokonuje się poprzez zmianę myślenia i transformację emocji, które pociągają za sobą zmianę zachowań.  Zmiana jest procesem, który dzieje się nie tylko na poziomie intelektu, ale także na poziomie uczuć.  To, że rozumiem źródło trudności nie oznacza automatycznie jej rozwiązania. Nawet wtedy, kiedy interpretacja jest słuszna.

Po trzecie, największą wartość mają nasze osobiste wglądy. Samodzielne odkrycie źródła problemów, ma większą moc sprawczą niż jakiekolwiek narzucone z zewnątrz interpretacje. Wie o tym każdy adept psychoterapii.  Dlatego powiedzenie komuś z czego wynika jego problem jest dla niego dużą stratą.  Odbiera mu tę szczególną siłę jaką dają własne odkrycia.

Ludzie chcą dowiedzieć się skąd bierze się objaw, bo potrzebują mieć poczucie, że go kontrolują. Kontrola pomaga zmniejszyć lęk. Kiedy wydaje nam się, że znamy przyczynę problemu, mamy iluzoryczne poczucie panowania nad sytuacją. Myślimy „skoro wiem co wywołuje objaw, to mogę go zlikwidować.”

Właśnie tak widzę tę dziwną tendencję do szufladkowania problemów i ich przyczyn. Odbieram ją jako mechanizm obronny i próbę kontrolowania rzeczywistości. Wynika ona z myślenia życzeniowego, że możemy mieć absolutny wpływ na swoje życie. To tęsknota za omnipotencją.

Jednak życie nie jest tak proste i przewidywalne jakbyśmy tego pragnęli. Dojrzałość polega na akceptacji tego faktu i radzeniu sobie z niepewnością. Przejawia się w odróżnianiu tego na co nie mamy wpływu, od tego na co mamy wpływ. Na podejmowaniu działań w kierunku zmiany, kiedy ta jest od nas zależna i godzeniu się z rzeczami, które są poza naszą kontrolą.

Zatem wszystkich, którzy cierpią zachęcam do porzucenia bezowocnych, samotnych poszukiwań przyczyn swoich problemów na grupach facebook’owych. Zamiast tego zachęcam Was do realnej pracy ze swoimi problemami z psychoterapeutą.   

Małgorzata Rajchert-Lewandowska