Wielu z Was pisze podsumowania 2020. Zainspirowały mnie one do napisania tego posta.

Mówi się, że miniony rok był trudny ze względu na pandemię i jej konsekwencje. Covid zabił miliony ludzi na świecie, wielu straciło bliskich, niektórzy stracili dochody lub znacznie pogorszyła się ich sytuacja materialna.

Na planie społeczno- politycznym w kraju też nie było łatwo. Niezadowolenie wobec posunięć rządzących wybuchło antyrządowymi demonstracjami w obronie podstawowych wolności.

Z wielkim hukiem opadła kurtyna, która przez dziesięciolecia skutecznie zasłaniała nadużycia i ciężkie grzechy instytucji kościoła katolickiego. Resztki autorytetu moralnego kościoła legły w gruzach. Przez mur zmowy milczenia przebił się wreszcie głos ofiar pełen bólu i stłumionego gniewu.

Zatem był to trudny rok – zachwiała się służba zdrowia i nasze bezpieczeństwo, zachwiała się gospodarka,  w posadach zachwiała się demokracja a wraz z nią konstytucyjne wolności, rozpoczął się upadek kościoła katolickiego w Polsce.

Jednak patrzę na miniony rok z sentymentem i satysfakcją.

To był rok oczyszczeń. Pokazał, że nie ma nic trwałego, danego raz na zawsze a wartości takie jak wolność, tolerancja, wzajemny szacunek, miłość bliźniego trzeba nieustająco pielęgnować.

Okazało się, że wielu z nas w obliczu zagrożenia wznosi się ponad własne ego, wykazuje się nieustraszonością i współczuciem.  Wielu potrafi połączyć się w obronie wolności i godności.

Rok 2020 dostarczył niemało okazji do ćwiczenia elastyczności w obliczu zmienności warunków życia.  Stworzył wiele sytuacji, w których mogliśmy trenować odwagę i rozwijać w sobie empatię. Pokazał, że życie jest nieprzewidywalne a dojrzałość to umiejętność przystosowania się do nagłych zmian przy zachowaniu optymizmu i współczucia.

Dla mnie 2020 był bardzo łaskawy.

 Ani ja ani nikt z moich bliskich nie zachorował – przynajmniej nic o tym nie wiem.

Spełniło się moje marzenie i wraz z rodziną zamieszkałam w wymarzonym domku, daleko od stolicy, na obrzeżu lasu, wśród przyrody.

Pandemia zmusiła mnie, żebym przekonała się do prowadzenia psychoterapii przez skype, czego wcześniej byłam zdecydowaną przeciwniczką. Dzięki temu odkryłam, że sesje indywidualne przez ekran komputera wcale nie są mniej efektywne niż „na żywo”.

 Przeniosłam mój Ośrodek do Centrum stolicy. To był zbawienny ruch, gdyż właściciel nowego lokalu okazał się bardzo pomocny w obliczu jesiennego lockdownu.

 Były też trudniejsze chwile – zamrożone warsztaty i szkolenia znacznie odbiły się na finansach. Jednocześnie nigdy nie miałam tylu sesji psychoterapii co teraz i tak długiej listy oczekujących. Podobnie na żadną poprzednią edycję mojej szkoły ustawień nie zapisało się tyle osób co na obecną. Wprawdzie mamy już trzymiesięczne opóźnienie, ale ludzie są cudownie cierpliwi 😊

 W minionym roku wiele razy czułam obawę i niemoc, jednak przede wszystkim był to dla mnie rok radości, spełnionych marzeń, bliskości, miłości i nadziei. W trudnych chwilach przypominałam sobie słowa buddyjskiego mistrza medytacji: „zgoda na wszystko co się wydarza, oto moja najważniejsza medytacja”.

Małgorzata Rajchert-Lewandowska