Wczoraj zadzwoniła do mnie zaniepokojona klientka. Niedawno pierwszy raz uczestniczyła w warsztacie ustawień, w charakterze obserwatora. Następnego dnia miała napad paniki. Nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś podobnego i była wystraszona. Od znajomej osoby usłyszała, że prawdopodobnie nie została „zwolniona z roli”, po tym jak była reprezentantką w czyimś ustawieniu. Bała się, że zaszkodził jej udział w czyjejś pracy.

Chciałabym przy tej okazji wyjaśnić kilka kwestii.

1.Czasami, przez pewien czas po wyjściu z roli, odczuwamy emocje lub fizyczne doznania reprezentowanej osoby. Mówimy wtedy, że „zarezonowaliśmy” z czyimś ustawieniem. Oznacza to, że w naszej rodzinie zdarzyła się podobna historia, jak w ustawieniu, w którym byliśmy reprezentantem. Dzięki roli wypłynęły na powierzchnię stłumione emocje, których źródłem jest rodowa trauma. Taka sytuacja stanowi doskonałą okazję, by przekształcić skrywane dotąd w nieświadomości emocje i dopełnić rodzinną historię.

Co możemy wówczas zrobić? Przyjąć owe emocje czy odczucia z akceptacją. Obserwować je i zobaczyć, dokąd nas zaprowadzą. Może do kogoś, kto został przez rodzinę lub przez nas wykluczony? Może ktoś został osądzony, bo wyrządził komuś krzywdę i rodzina się go wstydziła? Albo przeciwnie; został skrzywdzony i przemilczany? A może czyjaś śmierć była tak bolesna, że żyjący nigdy się z nią nie pogodzili? Ma to miejsce np. wówczas, gdy umiera dziecko lub rodzic w dzieciństwie.

Dobrze wiedzieć, że emocje bądź odczucia po czyjejś pracy nie utrzymują się długo. Zwykle nie dłużej niż kilka minut. Nie mają nic wspólnego z „podczepieniem obcych energii” ani z tym, że ktoś nie wyszedł z roli. Moje dwudziestoletnie doświadczenie z ustawieniami pokazuje, że nie da się nie wyjść z roli. Tak jak spontanicznie wchodzimy w rolę, podłączając się pod informację w Polu, tak samo spontanicznie opuszczamy rolę. Tu nie potrzeba żadnych szczególnych procedur ani rytuałów. Trzydzieści lat temu, niektórzy terapeuci stosowali takie zabiegi „na wszelki wypadek.” Potem okazało się, że są zbędne. Nikt nie potrzebuje nas zwolnić z roli. Sami to robimy.

2.Czasami po warsztacie ktoś źle się czuje, jeżeli wystraszył się tego, co się odsłoniło w ustawieniach. Jeżeli nie był przygotowany na konfrontację z silnymi emocjami czy bolesnymi wydarzeniami…
Ustawienia są dla odważnych, którzy są gotowi popatrzeć na to co ukryte i wyparte. A przyczyny naszych problemów są prawie zawsze schowane w nieświadomości.

Możemy wyjść od problemu finansowego, albo zdrowotnego a odsłoni się np. usunięte dziecko. Czasem pokazują się traumy będące rodzinnym tabu np. morderstwo, aborcja, przemoc, gwałt, nadużycia, wykluczenie. Osoba, która nie jest na to przygotowana może się wystraszyć.

 

3.Ustawienia są bardzo emocjonalne. Traumy są związane ze stłumionymi silnymi emocjami, z którymi nie poradzili sobie nasi przodkowie. Te potężne emocje zostawiły ślad w genach i umysłach potomków. Na warsztatach jesteśmy wręcz bombardowani emocjami. Jeżeli ktoś tłumi emocje, utrwalił w sobie mechanizm ucieczki od nich, może się potem źle czuć. Niektórzy przykrywają depresją gniew czy ból lub nieświadomie reagują na emocje fizycznymi dolegliwościami. Są to tak zwane somatyzacje. Jeżeli ktoś somatyzuje, to zamiast przepuścić ból i płakać, albo poczuć i wyrazić gniew czy lęk, zareaguje bólem głowy albo brzucha lub biegunką, uciskiem w piersiach, ściskiem w gardle, drżeniem, drętwieniem… itp. itd.

Dlatego osobom, które mają trudność z przeżywaniem emocji a zamiast nich doświadczają rozmaitych fizycznych objawów polecam najpierw psychoterapię. W przeciwnym wypadku taka osoba w ustawieniu zamiast opłakiwać np. zmarłą siostrę i wypłakać ból dostanie ataku duszności lub zastygnie „skamieniała”. Zamiast wykrzyczeć gniew poczuje mdłości lub ogarnie ją lęk paniczny, który bywa ochroną przed morderczymi impulsami.

Kobieta, z którą wczoraj rozmawiałam, uświadomiła sobie, że zawsze bała się stracić kontrolę nad ciałem. I właśnie to czego bała się całe życie spotkało ją po ustawieniach. Lęk fizycznie ją sparaliżował. Połączyła to doświadczenie z chorobą ukochanej babci, która była sparaliżowana. Zrozumiała, że bała się losu babci i że powinna się przed nim pokłonić.

Małgorzata Rajchert-Lewandowska