Na ustawienie indywidualne zgłasza się mężczyzna w średnim wieku. Skarży się na kłopoty ze snem. Po 3-4 godzinach snu budzi się i nie śpi do rana. Jest wykończony. Coraz gorzej funkcjonuje. Z wykształcenia jest lekarzem. Ma odpowiedzialną pracę, a zmęczenie potęguje stres.

Pytam, od kiedy cierpi na bezsenność. Problem zaczął się ponad rok temu, kiedy podjął decyzję o rozstaniu z żoną. Kilka miesięcy temu wyprowadził się z domu. Wówczas zaczął sypiać jeszcze gorzej. Przeżył z żoną 25 lat. Mają 20-letnią córkę i 18-letniego syna. Dzieci studiują.

– Bert Hellinger zaważył, że często nie śpi ten, kto musi kogoś pilnować – mówię.

Mężczyzna popada w zamyślenie. Po dłuższej chwili zaczyna opowiadać:
– Odszedłem od żony, gdyż byłem nieszczęśliwy. Żona od lat cierpiała na depresję. Nie zdecydowała się na psychoterapię, a leki pomagały na chwilę. Okresowo miewała myśli samobójcze. Wtedy bałem się o nią. Ciągły stres owocował u mnie częstymi chorobami. Odkąd zdecydowałem się odejść nie miałem nawet kataru!
– Ale za to przestał pan spać- zauważyłam.
– No, tak.

Proponuję ustawienie na figurkach. Mężczyzna zna metodę Hellingera. Na moją prośbę ustawia na stoliku figurkę reprezentującą jego i żonę. Okazuje się, że mąż patrzy z odległości na żonę, a żona, którą ustawił na krawędzi stołu, patrzy w dół. Oboje czujemy, że jest jej ciężko, chce się położyć. Mąż nie spuszcza z niej oka. Mówi, że czuje się jak zahipnotyzowany. Od czasu do czasu zerka w dół, w miejsce gdzie patrzy kobieta.

Oboje jesteśmy skupieni. Nagle pojawia mi się obraz dziecka, dziewczynki.
– Czy straciliście Państwo dziecko? – pytam.
– Żona była w ciąży pozamacicznej. Poroniła.
Kładę między małżonkami, tu, gdzie spoglądają, figurkę reprezentującą utracone dziecko.
Mężczyzna ma łzy w oczach. W milczeniu przesuwa swoją figurkę w kierunku dziecka.
Zaczyna płakać.

– To boli. Ależ ja za nią tęsknię! Jestem pewien, ze to była dziewczynka.
Płacząc zbliża swoją figurkę do figurki dziecka i obejmuje je. Proponuję, by przytulił poduszkę, wyobrażając sobie, że to dziecko. Dłuższy czas przytula i kołysze „dziecko” w ramionach.
– Czekałem na nią i bardzo przeżyłem tę stratę. Nigdy nie rozmawialiśmy o niej z żoną. Zdarzało mi się płakać w samotności, ale nie przy żonie. Nie chciałem jej obciążać – mówi.

 

Proszę mężczyznę, żeby popatrzył na żonę i powiedział do niej „nasze dziecko”.
W skupieniu, mąż patrzy na kobietę i poruszony mówi: „ nasze dziecko”. Nagle czuje, że pancerz, który żona na siebie nałożyła, puszcza. Kobieta ze łzami w oczach podchodzi do męża i do dziecka. Razem opłakują dziecko. Po chwili mężczyzna uspokaja się. Pytam, jak teraz patrzy na żonę a jak ona na niego.
– Ciepło. Przyjaźnie – mówi.

Mężczyzna uświadamia sobie, że depresja żony pojawiła się niedługo po poronieniu. Zaczyna ją łączyć z odejściem dziecka. Nieprzeżyta żałoba zaowocowała nie tylko cierpieniem psychicznym żony, ale też rozpadem małżeństwa.

Proszę, żeby popatrzył na ich wspólną przeszłość, na wszystko co ich łączyło, co było dobre.
Dostawiam żyjące dzieci. Rodzice patrzą na dzieci z miłością. W nich są połączeni na zawsze. Proszę, aby popatrzył też na to, co chcieli sobie wzajemnie podarować, ale nie umieli lub nie mogli od siebie przyjąć. Mężczyzna ze smutkiem, ale i ze zgodą przyjmuje fakt, że jego małżeństwo skończyło się. Jest poruszony. Widzi żonę spokojną, dorosłą. Nie musi jej już pilnować Kłania się wewnętrznie przed jej losem i rodem. Wycofuje się do swojego życia. Czuje się lekko. Jest rozluźniony.

– Chciałby pan coś dodać na koniec? -pytam.
– Czuję, że wreszcie mogę spokojnie usnąć – mówi ze śmiechem.