Pytacie czasem, czy można zrobić ustawienie dla kogoś bliskiego. Dla ciężko chorej mamy, męża w depresji, dorosłego syna, uzależnionego od alkoholu, siostry z diagnozą psychozy…

Otóż odpowiedź jest jednoznaczna. Nie. Nie można zrobić ustawienia dla kogoś.

Praca ustawieniowa jest „porządkowaniem duszy”. Przekształcamy własne nieświadome, negatywne postawy i przekonania. Rozpuszczamy osobiste trudne emocje. Odnajdujemy tych, których wykluczyliśmy z serca. Uzdrawiamy własną duszę, zanurzoną w „duszy” rodziny. Czy wolno nam zatem zrobić ustawienie dla kogoś? Czy wolno nam, bez udziału zainteresowanej osoby zaglądać do jej duszy? Czy to w ogóle jest możliwe, żeby uzdrowić kogoś bez jego udziału i woli?

Mamy wpływ wyłącznie na siebie. Pewna kobieta chciała zrobić ustawienie dla narzeczonego, żeby przestał pić. Powiedziałam jej: „ nie jest w pani mocy „posprzątanie” duszy swojego mężczyzny. To może zrobić tylko on sam.”

Cóż to za pomysł?! Co za uzurpacja! Wyobrażenie, że możemy wejść do czyjegoś serca jak do zagraconej komórki i wyrzucić przeszkadzające sprzęty.

Uciekamy od świadomości, że nie mamy wpływu na czyjś los. Nie chcemy konfrontować się  z niemocą, gdy cierpi kochana osoba. Tak bardzo potrzebujemy pomóc. Chcemy wybawić bliską osobę od cierpienia. Czasem nawet uratować od śmierci. Boimy się bezsilności, więc rzucamy się w wir poszukiwań rozwiązań. Znajdujemy cudowną dietę, nowatorską terapię, warsztaty rozwojowe… A im bardziej się staramy, tym bardziej pogrążamy w lęku, bezradni.

Rozwiązanie jest jedno: zatrzymać się i spotkać z niemocą. A kiedy czujemy swoją bezsilność, popatrzmy na los kochanej osoby. Wtedy widzimy, że w obliczu jej losu jesteśmy mali. On jest większy od nas. Ów los obejmuje nie tylko osobiste doświadczenia z tego życia, ale także to, co było wcześniej.  Każdy z nas, jest bowiem połączony z tymi, co byli przed nami. Oni także przynależą do naszego losu. Popatrzenie na los jest duchowym doświadczeniem. Możemy wówczas niekiedy poczuć, że ten los, właśnie taki, jest właściwy. Dokładnie taki, jaki jest. To jest mistyczne przeżycie. Doświadczamy mądrości i pokory. Zgody.

A wtedy, pozostając w zgodzie z tym, co jest, czasem możemy coś zrobić. Możemy służyć wsparciem, wskazówką, inspiracją.

Już słyszę  głosy sprzeciwu: przecież ustawienie działa na wszystkich, którzy są w nim reprezentowani. Na całą rodzinę. Nie tylko na klienta…

 

 

To prawda. Jednak to, jak daleko sięgnie proces uzdrowienia, kto zostanie nim objęty i w jakim stopniu, pozostaje poza naszą kontrolą. Jeżeli inni skorzystają na naszej pracy, cieszmy się tym. Będą to jednak nieplanowane, dodatkowe owoce naszego ustawienia. Punktem wyjścia do ustawienia jest bowiem własny problem.  Pamiętajmy, ze wszelkie zmiany w naszym życiu zaczynają się od nas samych.

Jest jeden wyjątek od tego, co zostało tu powiedziane. Rodzice mogą zrobić ustawienie dla dziecka. W służbie jego zdrowia czy pomyślności Na przykład kiedy choruje albo ma problemy. W istocie jednak rodzice przepracowują to, co obciąża ich samych a z czym dziecko rezonuje. Uzdrawiając siebie uwalniają dziecko. Dzieci bowiem, w swoich problemach, biorą na siebie to, z czym rodzice sobie nie radzą bądź nie poradzili w przeszłości. Próbują uporządkować to, czego rodzice nie uporządkowali.

Rodzice mają wpływ wyłącznie te problemy dzieci, które są skutkiem niezagojonych rodowych traum. Nie mogą zaś rozwiązać tych problemów, które są następstwem  decyzji czy działań dziecka w jego dorosłym życiu. Nie mogą także uzdrawiać małżeństwa dorosłego dziecka.

Na koniec, cytując Desideratę pragnę życzyć nam wszystkim

„… pogody ducha, abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę,

odwagi, abym zmieniał to, co zmienić jestem w stanie

i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”